Paralaksa tła

Siedlisko Pstrąga. Ze stawu na stół.

16 sierpnia 2019
Restauracja Arpege w Paryżu – kuchnia gestu.
9 sierpnia 2019
Toruń, czyli gotyk na dotyk.
4 października 2019

Nieco z boku od drogi głównej, jadąc od Jeleniej Góry, tuż przed Karpaczem, w miejscowości Mysłakowice zjedźcie w lewo. Banery i strzałki przy drodze poprowadzą Was do Siedliska Pstrąga. Jeśli nieopatrznie zabraliście ze sobą dzieci na wakacje, zjedźcie tam tym bardziej.

Naprawdę warto. Dlaczego? Już tłumaczę;

Zacznijmy jednak od historii. Był sobie ojciec, który miał trzech synów. Ojciec budował hotele, domy, biurowce w Polsce i za granicą. Pewnie bardzo chciał, żeby jego synowie też budowali. Udało się w jednej trzeciej, a właściwie prawie w dwóch, bo jeden z synów buduje, drugi zajmuje się transportem, a trzeci już zbudował, właśnie Siedlisko Pstrąga. W Warszawce powiedzieli by na to koncept, a to po prostu śmiały, ale organicznie i konsekwentnie rozwijany pomysł na gastronomiczno-rozrywkowy biznes. I tak mamy tu stawy hodowlane, w których pstrągi sobie dorastają, żywione ekologicznie i dietetycznie. Można także przyjść z wędką i sobie coś złowić, ale trzeba uważać, bo w jednym ze stawów żyje bardzo dorodny jesiotr, chłopak ma podobno ok. 1.8 m wzrostu, czyli długości. Wiadomo to stąd, ze niedawno ktoś go ułowił. Pan Jesiotr został zmierzony, przeproszony za incydent, pogłaskany, pocałowany w płetwę i wrzucony z powrotem do wody. Nieopodal tego stawu, jest drugi osuszony, w którego niecce znajdują się makiety ryb i innych stworzeń wodnych, czyli ścieżka dydaktyczna dla dzieci i młodzieży. Ponadto za płotem, na rozległym terenie należącym do Siedliska, mieszkają sobie sarenki i dziki.

Po drugiej stronie głównego budynku restauracji, mamy park rozrywki Skoczlandia, dla dzieci z dmuchanymi atrakcjami.

Wracając do meritum, to pstrągi po urośnięciu, są przenoszone do specjalnych komór z filtrowaną wodą, gdzie mieszkają sobie ok. miesiąca, żeby ochłonąć i oczyścić się ze smaków sitowia, mułu dennego i innych stawowych naleciałości. Dopiero wtedy idą na stoły gości.

A na tych stołach prezentują się przepięknie i przesmacznie. Są świeże, czyste i doskonałe przyrządzone. Tutejszy szef kuchni, jak przystało na dobrego kucharza, wie jak nie zepsuć tak doskonałego produktu. I tak mamy na początek zupę rybną. Niezwykły smak, ci z Warszawki powiedzieliby – comfort food, ja natomiast powiem, że smakuje naszym wyobrażeniem o domu, łagodnością cioci Jadzi i zniewalającym smakiem miejscowo robionych klusek, które w tej zupie pływają. Do tego świeżość, wyczucie proporcji i wierność tradycji, bo oryginały przepis pochodzi od babci właściciela, która przed ostatnią wojną, gotowała dla Radziwiłłów. Takich przepisów jest pewnie więcej.

Teraz pstrąg. Wzięliśmy pozycję – Filet z pstrąga z pieca, w ziołach i z masłem czosnkowym. Później próbowałem też Filet z pstrąga z pieca po litewsku. Tutaj litewskim dodatkiem był boczek i chrzan. Pstrąg, a raczej trzeba napisać Pan Pstrąg, mimo, że martwy, swoim wyglądem, kolorystyką i zapachem, wydaje się wołać – zjedz mnie! No to zjadłem. A towarzystwem były frytki i zestaw surówek, które tutaj pobiera się samodzielnie z baru sałatkowego. Trudno coś dodać, do tego co pisałem powyżej; doskonały produkt, zaledwie podkreślony ręką mądrego kucharza, świeży, pachnący raczej morską bryzą niż słodkowodną rybą. Czas pieczenia dopracowany do perfekcji. Zwykłe jak by się wydawało surówki w niczym Panu Pstrągowi nie ustępują. Każdy szczegół jest tu dopracowany i nie ma przypadku. Brawo dla tych Panów (Pstrąga, Kucharza i Właściciela).

Był jeszcze zaskakujący deser. Panna cotta. Zaskakujący bo bardzo dobry. Mimo, że jest to danie pozornie proste, w naszym pięknym kraju trudno znaleźć dobre wykonanie, gdzie smak, konsystencja a raczej stopień galaretkowości jest idealny. Dotyczy to też doboru i wykonania sosu. Tu był odpowiednio słodko-kwaśny malinowy. Można też dostać świeżo ukręcone lody.

Zobaczcie, znowu jesteśmy świadkami realizacji tej cudownej idei dostarczania produktów bezpośrednio z pola na stół. Jak czytaliście w: Water and Wine. Toskanio-Prowansja pod Nałęczowem.Restauracja Arpege w Paryżu – kuchnia gestu. jest niezwykle ważne, aby kucharz miał wpływ na produkty, które przetwarza. Tutaj pole to staw, ale też trzeba wiedzieć, ze wiele warzyw i owoców też rośnie tylko dla tej restauracji. Sami też robią kiszonki i przetwory. Co równie ważne, tutejsza restauracja dba o to, żeby nic się nie marnowało. Resztki ryb odbierają myśliwi do karmienia zwierząt, a inne odpadki miejscowi rolnicy, na kompost i paszę. Takie tutejsze zero waste.

Żeby nie było aż tak różowo, muszę dodać 3 uwagi:

1) Oprócz piwa, w repertuarze powinno być chociaż jedno wytrawne białe wino typu Pinot Grigio, Chardonnay albo Sauvignon Blanc.               2) Dobrze byłoby gdyby zamówione dania były przynoszone sekwencyjnie. Czyli najpierw przystawka, a dopiero po dobrej chwili, danie główne. Zdarzyło nam się dwa razy dostać zupę i drugie w tym samym czasie, co jak wiadomo powoduje niepotrzebną nerwowość. Biorąc jednak pod uwagę, że tutejszy personel jest w naturalny sposób miły i bardzo kontaktowy, są to drobne uchybienia. Dlaczego jednak nie dążyć do ideału?                                                                                                                                                                                                                                            3) Ostania wada, nie wiem czy nie najważniejsza jest taka, że z Warszawy jest daleko. Nie da się tu wpadać codziennie. 🙂

Ale skoro już jesteście w okolicy to róbcie to co wszyscy, a i tak będzie ciekawie, czyli;

Wtoczcie się na Śnieżkę,

Odwiedźcie Świątynię Wang,

Zwiedźcie z przewodnikiem Hutę Szkła Julia,

Wybierzcie się do Jeleniej Góry, jest naprawdę piękna,

Obejrzyjcie Zaporę w Karpaczu,

A generalnie, to róbcie co chcecie! 😉

 

 

 

Podobało się? Kliknij w serduszko i polub post 37

oraz udostępnij go

Pinterest
Siedlisko Pstrąga.
ul. Łąkowa 4/1, Mysłakowice, 58-533

Moje podsumowanie
.


  • Obsługa85%
  • Wystrój90%
  • Menu95%