Paralaksa tła

Toruń, czyli gotyk na dotyk.

4 października 2019
Siedlisko Pstrąga. Ze stawu na stół.
16 sierpnia 2019
Toruń. Projekt Nano Cofee and More. Tryptyk o jedzeniu (i piciu). Część I.
5 października 2019

Są takie miejsca, gdzie po prostu czujecie się dobrze. To dobrze wynika czasem z łaskawej pogody i klimatu, czasem z towarzystwa, ale przede wszystkim ze starań ludzi, którzy to miejsce tworzyli, a dzisiaj inni dbają o jego rozwój. I tak właśnie myślę o Toruniu. W czasie swojej osiemsetletniej  historii  zebrał tyle dobra, że teraz mieszkańcy miasta i przyjeżdżający, mogą czerpać z tego swoimi czerpakami radości, piękna, refleksji i relaksu, jak mało gdzie. Takoż czerpał i mój czerpak.                                                                                                                              To co mnie w tym mieście urzeka, to połączenie codzienności z gotyckimi murami, nowoczesności z kilkusetletnimi cegłami i to, że w obrębie głównego miasta, nikomu nie udało się zepsuć urbanistycznego i architektonicznego porządku sprzed stuleci. Toruń przypomina bardzo stare, piękne włoskie czy niemieckie miasteczka, gdzie codzienne, nowoczesne życie toczy się w starożytnym anturażu. I pewnie dzięki temu słodko i pięknie spędza się tu czas. Jeśli macie wolny weekend, to koniecznie zaplanujcie wizytę w Toruniu.

Co bardzo ważne, dają tu naprawdę dobrze jeść i pić, ale o tym przeczytacie w kolejnym wpisie. Na razie trochę zdjęć, ot tak, żeby pokazać na czym zawiesić wzrok i co można tam robić, oprócz cudownego, bezcelowego snucia się uliczkami i zakamarkami gotyckich murów.

I tak na rogu ul. Żeglarskiej i Rynku znajdziecie osiołka. Nie jest to jednak zwykły osiołek, to osiołek pręgierz. Do końca XVIII drewniany, ale z blaszanym rantem biegnącym wzdłuż grzbietu, stał w centrum Torunia. Wsadzano na niego okrakiem złoczyńcę, do nóg przywiązywano mu worki z kamieniami. Nie muszę mówić, że byli to wyłącznie mężczyźni. Dodatkowo rozbawiony tłum rzucał w nieszczęśnika czym popadnie. I nie były to kwiaty.

Skoro jesteśmy przy zwierzętach, to równie popularnym pomniczkiem jest pies Filuś.

 

Filuś to oczywiście dziecko pana Zbigniewa Lengrena, który w Toruniu spędził dzieciństwo i skończył studia na Wydziale Sztuk Pięknych UMK. Pamiętajcie, że pociągnięcie Filusia za ucho przynosi szczęście, a dotknięcie ogona zwiastuje wielką miłość. (Na wszelki wypadek, nie dotykałem).

Po ośle i psie przychodzi pora na smoka. Nie jesteśmy przecież gorsi od jakiegoś Krakowa, zdają się mówić toruńscy mieszczanie.

A to miłe zwierzątko wzięło się stąd, że w 1746 roku, dwoje niezależnie zeznających  świadków opowiedziało o spotkaniu ze smokiem. Jednym z nich był cieśla Johann Hieronimi, a drugą pani Kataharina Storchin. Opisy smoka pozwoliły późniejszym badaczom sklasyfikować go jako smoka latającego czyli po łacinie draco volans. Ciekawe czego w XV wieku używano, żeby mieć takie smoki i czy wspomniani państwo brali to razem, czy osobno. W każdym razie, dzisiaj, miły smoczek patrzy na przechodniów swoimi błękitnym ślepiami i budzi raczej sympatię niż strach.

Jak Toruń, to Kopernik. Są tacy, którzy podważają miejsce jego urodzenia i zamieszkania we wczesnym dzieciństwie. Ba, są nawet tacy, którzy wątpią w jego polskość, lub o zgrozo, płeć! Nie wierzcie im, to nie są ludzie, to wilki!

Jedno jest pewne. Mikołaj Kopernik musiał tu, przy ulicy Św. Anny,  mieszkać jako nastolatek, bo jak wynika z VIII księgi Tytusa, Romka i A’Tomka, dzięki podarunkowi Prof. T.Alenta czyli aparacikowi do przenoszenia w czasie, z ulicy pod oknami młodego Mikusia nasi harcerze najpierw nawoływali go do wyjścia na dwór, a że pani matka zamknęli go za wyjadanie miodu przeznaczonego na pierniki toruńskie, zaczęli wspinać się po prześcieradle na drugie piętro, gdzie w swojej komnacie, młody Kopernik bawił się małą sferą armilarną, a szkolne zeszyty miał pewnie podpisane; Nicolaus Copernicus Thorunensis. Terrae motor, Solis Caelique stator.

 

 

No dobrze, a gdzie gotyk? Jest go pełno, a piękne w tym mieście jest to, że ten gotyk naprawdę jest na dotyk. To nie tylko slogan, ale i rzeczywistość, bo jak pisałem wyżej stare mury są wypełnione nowym życiem i co krok nowoczesność wnika w starożytność i odwrotnie.

To poniżej, to oczywiście sławna, bo krzywa wieża. Powstała, jak głosi legenda, z miłości. Otóż jeden z toruńskich Krzyżaków, wbrew zasadom zakonu, zakochał się i spotykał z piękną córką kupca. Za karę musiał zbudować krzywą wieżę, jako symbol odejścia od zakonnej reguły. Dzisiaj, krzywa wieża to sprawdzian wierności i uczciwości. Wystarczy oprzeć się o wieżę, tak by plecy przylegały do jej ściany. Jeśli ktoś nie utrzyma równowagi, znaczy że z jego wiernością nie jest najlepiej. W każdym razie, ja nie musiałem próbować.

 

Poniżej jeszcze kilka obrazków. Zobaczcie jak tam fajnie się żyje.

 

I piękny teatr im. Wilama Horzycy, trochę przypomina warszawski teatr polski. A w środku naprawdę ciekawy repertuar. Byliśmy tu na Antygonie w Nowym Jorku – bardzo dobra i godna polecenia sztuka.

No koniec Bulwary Filadelfijskie.

Przepiękny spacerniak i choć można by pomyśleć o remoncie i modernizacji, to i tak jest cudownie. To właśnie tutaj, latem 1969 roku, na tutejszej plaży (bulwary powstały kilka lat później) rozpoczęły się zdjęcia do filmu Marka Piwowskiego, Rejs.  To tutaj pasażerowie bez biletów, czyli Stanisław Tym i Jerzy Dobrowolski wchodzą na statek. W tle płynie łódź Katarzyna, która dzisiaj dumnie stoi na bulwarach, u wylotu ulicy Żeglarskiej. A murek oddzielający bulwary jest ozdobiony cytatami z filmu.

Jeden z cytatów znajdziecie powyżej i poniżej. To dla tych, którym ten wpis mógłby się ewentualnie nie podobać 🙂

A jak już wybierzecie się do Torunia, to bardzo proszę uważajcie. Podobno bardzo często występują tam utrudnienia w ruchu… Całe szczęście, że w Krakowie bezdomni zostawiają w spadku kamienice, przynajmniej ulice się nie blokują 🙂

 


Podobało się? Kliknij w serduszko i polub post 37

oraz udostępnij go

Pinterest
Toruń
Toruń, kujawasko-pomorskie

Moje podsumowanie
.


  • Obsługa0%
  • Wystrój100%
  • Menu0%