Paralaksa tła

Pełna Kultura w Maisons Laffitte. Część 1.

21 września 2023
De Roma antiqua.
15 czerwca 2023
Pełna Kultura w Maisons Laffitte. Część 2. Gastro.
29 września 2023

Czy macie też tak, że chodzą za wami słowa/rzeczy/nazwy/miejsca, które gnieżdżą się w głowach, sercu, myślach przez długie lata, żyją sobie w was swoim życiem i nawet nie zastanawiacie się nad tym, czy chcemy je zobaczyć. Wiemy, że są i to wystarcza. Ja tak mam na przykład z Pernambuco i kilkoma innymi miejscami, rzeczami i nazwami. Jednak od lat wczesno-młodych, czyli licealnych, jedno z najwyższych miejsc w tej kategorii zajmowały Paryska Kultura i  Maisons Laffitte. I nagle bum! Mój ulubiony włoski kolega mówi, że przeprowadza się do Francji i że wynajmuje dom pod Paryżem. Super myślę, wpadnę, odwiedzę, będzie blisko do Paryża https://slowblog.pl/paris-sera-toujours-paris-la-plus-belle-ville-du-monde/, https://slowblog.pl/restauracja-arpege-w-paryzu-kuchnia-gestu/, lepiej nie można. Można, kolega zamieszkał w Maisons Laffitte! Przyjeżdżam, każę sobie pokazać dom Kultury w Maisons Laffite i zaskoczenie, Kultura mieściła się w sąsiednim Mesnil-le-Roi. Fakt, bardzo blisko granicy z Maisons, ale jednak.

A wzięło się to stąd, że Kultura Paryska powstała w Rzymie :), a w 1947 przeniosła się do Maisons Laffitte, by

w 1954 przenieść sie  do ostatniej siedziby w Mesnil-le-Roi, gdzie do 2000 roku, czyli daty śmierci Jerzego Giedroycia był wydawany miesięcznik Kultura. Spytacie skąd moje przywiązanie do tego miejsca? Pewnie stąd, że jako młody człowiek słuchałem o  Kulturze oraz książkach tam wydawanych w Radiu Wolna Europa i Głos Ameryki, czytałem te przemycane do Polski, jako studentowi samemu zdarzyło mi także je kolportować. A także dlatego, że nazwiska Kultury świeciły jasno w moim młodym umyśle, jak latarnie morskie. Nic dziwnego, obok Jerzego Giedroycia pracowali tam między innymi Czesław Miłosz, Józef Czapski, Gustaw Herling-Grudziński, Zofia Hertz,  Andrzej Bobkowski.

Sama miejscowość jest bardzo ciekawa, bo miasteczko jest zarazem parkiem i jednym wielkim hipodromem, jakkolwiek hipodrom jest tu także i to taki bardzo profesjonalny, bo z najdłuższą prostą w Europie – 2200 m.

Historia miejsca zaczyna się za czasów Karola Wielkiego, bo już wtedy był już tu kościół. Dla zapominalskich, Karol Wielki rządził na przełomie VIII i IX wieku n.e. Był wielki także dlatego, że mierzył 184 cm wzrostu, a tyle i więcej miało w tamtych czasach tylko 1% męskiej populacji. Przypominam, że od koronacji Karola na Cesarza Rzymu Chrobry będzie potrzebował jeszcze 225 lat, żeby stać się królem. Na szczęście dla Francuzów, to my nauczyliśmy ich jeść widelcem. Ciekawe, ze Karol Wielki był synem Pepina Krótkiego, jednak geny nie są bezlitosne.

Maison, wcześniej Maison-sur-Seine, zostało w 1818 roku kupione przez bankiera Jacques’a Laffitta i od tamtego czasu miejscowość uzyskała dzisiejszą nazwę, ale przede wszystkim charakter koński i jeździecki. Podzielone na działki włości zasiedliły się bardzo szybko i stały się końskim miastem-parkiem. Zwróćcie uwagę na ciekawy geometryczny układ ulic. Do Paryża kolej jeździła od 1843 roku. Przypominam, my wtedy byliśmy prawie dokładnie między powstaniami, listopadowym i styczniowym.

Dzisiaj w Maison żyje się bardzo komfortowo, elegancko i cicho, wszędzie chodzą konie pod jeźdźcami, a na hipodromie odbywają

się zawody. Paryż jest blisko w zasięgu 20 minut jazdy RERem.

Zobaczcie proszę, jak to wygląda.

Konie mają tutaj kilkanaście pomników. Ten biegnie po książkach, pewnie uczony w piśmie.

A ten nazywał się Dolar, dał swojemu właścicielowi zarobić.

Jeźdźcy jeżdżą nocą.

Jeżdżą w dzień.

A jak koń musi siku, to go wyprowadzają na spacer.

Miasto ostrzega i przypomina kto tu rządzi.

 

Tablica górna mówi, żeby uważać bo idą konie, a dolna daje szansę uczniom, którzy  też tędy przechodzą.

Najważniejsze, to mieć dobrego sąsiada. Konia.

Oczywiście Maisons Laffitte ma oprócz koni także inne atrybuty.

Takie urocze domki z typowymi paryskimi dachami.

Ma piękne parki, ba całe miasto jest parkiem.

Ma w końcu zamek, którego historia zaczyna się w połowie XVII wieku. Był budowany tak, żeby móc gościć królów, a oni rzeczywiście tu przyjeżdżali, albo na polowanie, albo po drodze, albo dla innych popularnych wtedy uciech jak jedzenie i …

Bywał tu 13-letni Ludwik XIV, towarzyszyła mu jego matka Anna Austriaczka, później jako większy chłopiec zabierał ze sobą żonę Marię Teresę, bywał Ludwik XV, z żoną Marią Karoliną Zofią Felicją Leszczyńską, ale nie zapominał o pani de Pompadour, która miała ochotę zamek kupić na swój podmiejski domek. Ostatecznie kupiła coś w Bellevue, też nad Sekwaną, ale bliżej Wersalu.

Z okien zamku widać bardzo dobrze paryskie la Defense.

Trzeba Wam także wiedzieć, że w Maisnons pomieszkiwali tacy goście jak Marina Vlady, aktorka i żona Władimira Wysockiego, Demis Roussos, Jean Cocteau, Jean Gabin, a także jako dziecko Emma Watson.

No i jest w Maisons oczywiście Napoleon, jak wszędzie we Francji. Tutaj stoi na swoim placu od którego gwiaździście rozchodzą się aleje z nazwami pól bitewnych jak np. Austerlitz, Jena, czy Wagram. Dziwnym trafem nie ma Waterloo.

 

W tym odcinku to już wszystko, idę odpocząć, najchętniej w ogródku w Maisons Laffitte, zaraz koło konia. Poczuję się Giedroyciem, Miłoszem albo Napoleonem.

 

A w następnym odcinku zapraszam do relacji gastronomicznej z Maisons Laffitte (i najbliższych okolic). Wkrótce.

Podobało się? Kliknij w serduszko i polub post 29

oraz udostępnij go

Pinterest

Czy macie też tak, że chodzą za wami słowa/rzeczy/nazwy/miejsca, które gnieżdżą się w głowach, sercu, myślach przez długie lata, żyją sobie w was swoim życiem i nawet nie zastanawiacie się nad tym, czy chcemy je zobaczyć. Wiemy, że są i to wystarcza. Ja tak mam na przykład z Pernambuco i kilkoma innymi miejscami, rzeczami i nazwami. Jednak od lat wczesno-młodych, czyli licealnych, jedno z najwyższych miejsc w tej kategorii zajmowały Paryska Kultura i  Maisons Laffitte. I nagle bum! Mój ulubiony włoski kolega mówi, że przeprowadza się do Francji i że wynajmuje dom pod Paryżem. Super myślę, wpadnę, odwiedzę, będzie blisko do Paryża https://slowblog.pl/paris-sera-toujours-paris-la-plus-belle-ville-du-monde/, https://slowblog.pl/restauracja-arpege-w-paryzu-kuchnia-gestu/, lepiej nie można. Można, kolega zamieszkał w Maisons Laffitte! Przyjeżdżam, każę sobie pokazać dom Kultury w Maisons Laffite i zaskoczenie, Kultura mieściła się w sąsiednim Mesnil-le-Roi. Fakt, bardzo blisko granicy z Maisons, ale jednak.

A wzięło się to stąd, że Kultura Paryska powstała w Rzymie :), a w 1947 przeniosła się do Maisons Laffitte, by

w 1954 przenieść sie  do ostatniej siedziby w Mesnil-le-Roi, gdzie do 2000 roku, czyli daty śmierci Jerzego Giedroycia był wydawany miesięcznik Kultura. Spytacie skąd moje przywiązanie do tego miejsca? Pewnie stąd, że jako młody człowiek słuchałem o  Kulturze oraz książkach tam wydawanych w Radiu Wolna Europa i Głos Ameryki, czytałem te przemycane do Polski, jako studentowi samemu zdarzyło mi także je kolportować. A także dlatego, że nazwiska Kultury świeciły jasno w moim młodym umyśle, jak latarnie morskie. Nic dziwnego, obok Jerzego Giedroycia pracowali tam między innymi Czesław Miłosz, Józef Czapski, Gustaw Herling-Grudziński, Zofia Hertz,  Andrzej Bobkowski.

Sama miejscowość jest bardzo ciekawa, bo miasteczko jest zarazem parkiem i jednym wielkim hipodromem, jakkolwiek hipodrom jest tu także i to taki bardzo profesjonalny, bo z najdłuższą prostą w Europie – 2200 m.

Historia miejsca zaczyna się za czasów Karola Wielkiego, bo już wtedy był już tu kościół. Dla zapominalskich, Karol Wielki rządził na przełomie VIII i IX wieku n.e. Był wielki także dlatego, że mierzył 184 cm wzrostu, a tyle i więcej miało w tamtych czasach tylko 1% męskiej populacji. Przypominam, że od koronacji Karola na Cesarza Rzymu Chrobry będzie potrzebował jeszcze 225 lat, żeby stać się królem. Na szczęście dla Francuzów, to my nauczyliśmy ich jeść widelcem. Ciekawe, ze Karol Wielki był synem Pepina Krótkiego, jednak geny nie są bezlitosne.

Maison, wcześniej Maison-sur-Seine, zostało w 1818 roku kupione przez bankiera Jacques’a Laffitta i od tamtego czasu miejscowość uzyskała dzisiejszą nazwę, ale przede wszystkim charakter koński i jeździecki. Podzielone na działki włości zasiedliły się bardzo szybko i stały się końskim miastem-parkiem. Zwróćcie uwagę na ciekawy geometryczny układ ulic. Do Paryża kolej jeździła od 1843 roku. Przypominam, my wtedy byliśmy prawie dokładnie między powstaniami, listopadowym i styczniowym.

Dzisiaj w Maison żyje się bardzo komfortowo, elegancko i cicho, wszędzie chodzą konie pod jeźdźcami, a na hipodromie odbywają

się zawody. Paryż jest blisko w zasięgu 20 minut jazdy RERem.

Zobaczcie proszę, jak to wygląda.

Konie mają tutaj kilkanaście pomników. Ten biegnie po książkach, pewnie uczony w piśmie.

A ten nazywał się Dolar, dał swojemu właścicielowi zarobić.

Jeźdźcy jeżdżą nocą.

Jeżdżą w dzień.

A jak koń musi siku, to go wyprowadzają na spacer.

Miasto ostrzega i przypomina kto tu rządzi.

 

Tablica górna mówi, żeby uważać bo idą konie, a dolna daje szansę uczniom, którzy  też tędy przechodzą.

Najważniejsze, to mieć dobrego sąsiada. Konia.

Oczywiście Maisons Laffitte ma oprócz koni także inne atrybuty.

Takie urocze domki z typowymi paryskimi dachami.

Ma piękne parki, ba całe miasto jest parkiem.

Ma w końcu zamek, którego historia zaczyna się w połowie XVII wieku. Był budowany tak, żeby móc gościć królów, a oni rzeczywiście tu przyjeżdżali, albo na polowanie, albo po drodze, albo dla innych popularnych wtedy uciech jak jedzenie i …

Bywał tu 13-letni Ludwik XIV, towarzyszyła mu jego matka Anna Austriaczka, później jako większy chłopiec zabierał ze sobą żonę Marię Teresę, bywał Ludwik XV, z żoną Marią Karoliną Zofią Felicją Leszczyńską, ale nie zapominał o pani de Pompadour, która miała ochotę zamek kupić na swój podmiejski domek. Ostatecznie kupiła coś w Bellevue, też nad Sekwaną, ale bliżej Wersalu.

Z okien zamku widać bardzo dobrze paryskie la Defense.

Trzeba Wam także wiedzieć, że w Maisnons pomieszkiwali tacy goście jak Marina Vlady, aktorka i żona Władimira Wysockiego, Demis Roussos, Jean Cocteau, Jean Gabin, a także jako dziecko Emma Watson.

No i jest w Maisons oczywiście Napoleon, jak wszędzie we Francji. Tutaj stoi na swoim placu od którego gwiaździście rozchodzą się aleje z nazwami pól bitewnych jak np. Austerlitz, Jena, czy Wagram. Dziwnym trafem nie ma Waterloo.

 

W tym odcinku to już wszystko, idę odpocząć, najchętniej w ogródku w Maisons Laffitte, zaraz koło konia. Poczuję się Giedroyciem, Miłoszem albo Napoleonem.

 

A w następnym odcinku zapraszam do relacji gastronomicznej z Maisons Laffitte (i najbliższych okolic). Wkrótce.

Podobało się? Kliknij w serduszko i polub post 29

oraz udostępnij go

Pinterest

Czy macie też tak, że chodzą za wami słowa/rzeczy/nazwy/miejsca, które gnieżdżą się w głowach, sercu, myślach przez długie lata, żyją sobie w was swoim życiem i nawet nie zastanawiacie się nad tym, czy chcemy je zobaczyć. Wiemy, że są i to wystarcza. Ja tak mam na przykład z Pernambuco i kilkoma innymi miejscami, rzeczami i nazwami. Jednak od lat wczesno-młodych, czyli licealnych, jedno z najwyższych miejsc w tej kategorii zajmowały Paryska Kultura i  Maisons Laffitte. I nagle bum! Mój ulubiony włoski kolega mówi, że przeprowadza się do Francji i że wynajmuje dom pod Paryżem. Super myślę, wpadnę, odwiedzę, będzie blisko do Paryża https://slowblog.pl/paris-sera-toujours-paris-la-plus-belle-ville-du-monde/, https://slowblog.pl/restauracja-arpege-w-paryzu-kuchnia-gestu/, lepiej nie można. Można, kolega zamieszkał w Maisons Laffitte! Przyjeżdżam, każę sobie pokazać dom Kultury w Maisons Laffite i zaskoczenie, Kultura mieściła się w sąsiednim Mesnil-le-Roi. Fakt, bardzo blisko granicy z Maisons, ale jednak.

A wzięło się to stąd, że Kultura Paryska powstała w Rzymie :), a w 1947 przeniosła się do Maisons Laffitte, by

w 1954 przenieść sie  do ostatniej siedziby w Mesnil-le-Roi, gdzie do 2000 roku, czyli daty śmierci Jerzego Giedroycia był wydawany miesięcznik Kultura. Spytacie skąd moje przywiązanie do tego miejsca? Pewnie stąd, że jako młody człowiek słuchałem o  Kulturze oraz książkach tam wydawanych w Radiu Wolna Europa i Głos Ameryki, czytałem te przemycane do Polski, jako studentowi samemu zdarzyło mi także je kolportować. A także dlatego, że nazwiska Kultury świeciły jasno w moim młodym umyśle, jak latarnie morskie. Nic dziwnego, obok Jerzego Giedroycia pracowali tam między innymi Czesław Miłosz, Józef Czapski, Gustaw Herling-Grudziński, Zofia Hertz,  Andrzej Bobkowski.

Sama miejscowość jest bardzo ciekawa, bo miasteczko jest zarazem parkiem i jednym wielkim hipodromem, jakkolwiek hipodrom jest tu także i to taki bardzo profesjonalny, bo z najdłuższą prostą w Europie – 2200 m.

Historia miejsca zaczyna się za czasów Karola Wielkiego, bo już wtedy był już tu kościół. Dla zapominalskich, Karol Wielki rządził na przełomie VIII i IX wieku n.e. Był wielki także dlatego, że mierzył 184 cm wzrostu, a tyle i więcej miało w tamtych czasach tylko 1% męskiej populacji. Przypominam, że od koronacji Karola na Cesarza Rzymu Chrobry będzie potrzebował jeszcze 225 lat, żeby stać się królem. Na szczęście dla Francuzów, to my nauczyliśmy ich jeść widelcem. Ciekawe, ze Karol Wielki był synem Pepina Krótkiego, jednak geny nie są bezlitosne.

Maison, wcześniej Maison-sur-Seine, zostało w 1818 roku kupione przez bankiera Jacques’a Laffitta i od tamtego czasu miejscowość uzyskała dzisiejszą nazwę, ale przede wszystkim charakter koński i jeździecki. Podzielone na działki włości zasiedliły się bardzo szybko i stały się końskim miastem-parkiem. Zwróćcie uwagę na ciekawy geometryczny układ ulic. Do Paryża kolej jeździła od 1843 roku. Przypominam, my wtedy byliśmy prawie dokładnie między powstaniami, listopadowym i styczniowym.

Dzisiaj w Maison żyje się bardzo komfortowo, elegancko i cicho, wszędzie chodzą konie pod jeźdźcami, a na hipodromie odbywają

się zawody. Paryż jest blisko w zasięgu 20 minut jazdy RERem.

Zobaczcie proszę, jak to wygląda.

Konie mają tutaj kilkanaście pomników. Ten biegnie po książkach, pewnie uczony w piśmie.

A ten nazywał się Dolar, dał swojemu właścicielowi zarobić.

Jeźdźcy jeżdżą nocą.

Jeżdżą w dzień.

A jak koń musi siku, to go wyprowadzają na spacer.

Miasto ostrzega i przypomina kto tu rządzi.

 

Tablica górna mówi, żeby uważać bo idą konie, a dolna daje szansę uczniom, którzy  też tędy przechodzą.

Najważniejsze, to mieć dobrego sąsiada. Konia.

Oczywiście Maisons Laffitte ma oprócz koni także inne atrybuty.

Takie urocze domki z typowymi paryskimi dachami.

Ma piękne parki, ba całe miasto jest parkiem.

Ma w końcu zamek, którego historia zaczyna się w połowie XVII wieku. Był budowany tak, żeby móc gościć królów, a oni rzeczywiście tu przyjeżdżali, albo na polowanie, albo po drodze, albo dla innych popularnych wtedy uciech jak jedzenie i …

Bywał tu 13-letni Ludwik XIV, towarzyszyła mu jego matka Anna Austriaczka, później jako większy chłopiec zabierał ze sobą żonę Marię Teresę, bywał Ludwik XV, z żoną Marią Karoliną Zofią Felicją Leszczyńską, ale nie zapominał o pani de Pompadour, która miała ochotę zamek kupić na swój podmiejski domek. Ostatecznie kupiła coś w Bellevue, też nad Sekwaną, ale bliżej Wersalu.

Z okien zamku widać bardzo dobrze paryskie la Defense.

Trzeba Wam także wiedzieć, że w Maisnons pomieszkiwali tacy goście jak Marina Vlady, aktorka i żona Władimira Wysockiego, Demis Roussos, Jean Cocteau, Jean Gabin, a także jako dziecko Emma Watson.

No i jest w Maisons oczywiście Napoleon, jak wszędzie we Francji. Tutaj stoi na swoim placu od którego gwiaździście rozchodzą się aleje z nazwami pól bitewnych jak np. Austerlitz, Jena, czy Wagram. Dziwnym trafem nie ma Waterloo.

 

W tym odcinku to już wszystko, idę odpocząć, najchętniej w ogródku w Maisons Laffitte, zaraz koło konia. Poczuję się Giedroyciem, Miłoszem albo Napoleonem.

 

A w następnym odcinku zapraszam do relacji gastronomicznej z Maisons Laffitte (i najbliższych okolic). Wkrótce.

Podobało się? Kliknij w serduszko i polub post 29

oraz udostępnij go

Pinterest

Czy macie też tak, że chodzą za wami słowa/rzeczy/nazwy/miejsca, które gnieżdżą się w głowach, sercu, myślach przez długie lata, żyją sobie w was swoim życiem i nawet nie zastanawiacie się nad tym, czy chcemy je zobaczyć. Wiemy, że są i to wystarcza. Ja tak mam na przykład z Pernambuco i kilkoma innymi miejscami, rzeczami i nazwami. Jednak od lat wczesno-młodych, czyli licealnych, jedno z najwyższych miejsc w tej kategorii zajmowały Paryska Kultura i  Maisons Laffitte. I nagle bum! Mój ulubiony włoski kolega mówi, że przeprowadza się do Francji i że wynajmuje dom pod Paryżem. Super myślę, wpadnę, odwiedzę, będzie blisko do Paryża https://slowblog.pl/paris-sera-toujours-paris-la-plus-belle-ville-du-monde/, https://slowblog.pl/restauracja-arpege-w-paryzu-kuchnia-gestu/, lepiej nie można. Można, kolega zamieszkał w Maisons Laffitte! Przyjeżdżam, każę sobie pokazać dom Kultury w Maisons Laffite i zaskoczenie, Kultura mieściła się w sąsiednim Mesnil-le-Roi. Fakt, bardzo blisko granicy z Maisons, ale jednak.

A wzięło się to stąd, że Kultura Paryska powstała w Rzymie :), a w 1947 przeniosła się do Maisons Laffitte, by

w 1954 przenieść sie  do ostatniej siedziby w Mesnil-le-Roi, gdzie do 2000 roku, czyli daty śmierci Jerzego Giedroycia był wydawany miesięcznik Kultura. Spytacie skąd moje przywiązanie do tego miejsca? Pewnie stąd, że jako młody człowiek słuchałem o  Kulturze oraz książkach tam wydawanych w Radiu Wolna Europa i Głos Ameryki, czytałem te przemycane do Polski, jako studentowi samemu zdarzyło mi także je kolportować. A także dlatego, że nazwiska Kultury świeciły jasno w moim młodym umyśle, jak latarnie morskie. Nic dziwnego, obok Jerzego Giedroycia pracowali tam między innymi Czesław Miłosz, Józef Czapski, Gustaw Herling-Grudziński, Zofia Hertz,  Andrzej Bobkowski.

Sama miejscowość jest bardzo ciekawa, bo miasteczko jest zarazem parkiem i jednym wielkim hipodromem, jakkolwiek hipodrom jest tu także i to taki bardzo profesjonalny, bo z najdłuższą prostą w Europie – 2200 m.

Historia miejsca zaczyna się za czasów Karola Wielkiego, bo już wtedy był już tu kościół. Dla zapominalskich, Karol Wielki rządził na przełomie VIII i IX wieku n.e. Był wielki także dlatego, że mierzył 184 cm wzrostu, a tyle i więcej miało w tamtych czasach tylko 1% męskiej populacji. Przypominam, że od koronacji Karola na Cesarza Rzymu Chrobry będzie potrzebował jeszcze 225 lat, żeby stać się królem. Na szczęście dla Francuzów, to my nauczyliśmy ich jeść widelcem. Ciekawe, ze Karol Wielki był synem Pepina Krótkiego, jednak geny nie są bezlitosne.

Maison, wcześniej Maison-sur-Seine, zostało w 1818 roku kupione przez bankiera Jacques’a Laffitta i od tamtego czasu miejscowość uzyskała dzisiejszą nazwę, ale przede wszystkim charakter koński i jeździecki. Podzielone na działki włości zasiedliły się bardzo szybko i stały się końskim miastem-parkiem. Zwróćcie uwagę na ciekawy geometryczny układ ulic. Do Paryża kolej jeździła od 1843 roku. Przypominam, my wtedy byliśmy prawie dokładnie między powstaniami, listopadowym i styczniowym.

Dzisiaj w Maison żyje się bardzo komfortowo, elegancko i cicho, wszędzie chodzą konie pod jeźdźcami, a na hipodromie odbywają

się zawody. Paryż jest blisko w zasięgu 20 minut jazdy RERem.

Zobaczcie proszę, jak to wygląda.

Konie mają tutaj kilkanaście pomników. Ten biegnie po książkach, pewnie uczony w piśmie.

A ten nazywał się Dolar, dał swojemu właścicielowi zarobić.

Jeźdźcy jeżdżą nocą.

Jeżdżą w dzień.

A jak koń musi siku, to go wyprowadzają na spacer.

Miasto ostrzega i przypomina kto tu rządzi.

 

Tablica górna mówi, żeby uważać bo idą konie, a dolna daje szansę uczniom, którzy  też tędy przechodzą.

Najważniejsze, to mieć dobrego sąsiada. Konia.

Oczywiście Maisons Laffitte ma oprócz koni także inne atrybuty.

Takie urocze domki z typowymi paryskimi dachami.

Ma piękne parki, ba całe miasto jest parkiem.

Ma w końcu zamek, którego historia zaczyna się w połowie XVII wieku. Był budowany tak, żeby móc gościć królów, a oni rzeczywiście tu przyjeżdżali, albo na polowanie, albo po drodze, albo dla innych popularnych wtedy uciech jak jedzenie i …

Bywał tu 13-letni Ludwik XIV, towarzyszyła mu jego matka Anna Austriaczka, później jako większy chłopiec zabierał ze sobą żonę Marię Teresę, bywał Ludwik XV, z żoną Marią Karoliną Zofią Felicją Leszczyńską, ale nie zapominał o pani de Pompadour, która miała ochotę zamek kupić na swój podmiejski domek. Ostatecznie kupiła coś w Bellevue, też nad Sekwaną, ale bliżej Wersalu.

Z okien zamku widać bardzo dobrze paryskie la Defense.

Trzeba Wam także wiedzieć, że w Maisnons pomieszkiwali tacy goście jak Marina Vlady, aktorka i żona Władimira Wysockiego, Demis Roussos, Jean Cocteau, Jean Gabin, a także jako dziecko Emma Watson.

No i jest w Maisons oczywiście Napoleon, jak wszędzie we Francji. Tutaj stoi na swoim placu od którego gwiaździście rozchodzą się aleje z nazwami pól bitewnych jak np. Austerlitz, Jena, czy Wagram. Dziwnym trafem nie ma Waterloo.

 

W tym odcinku to już wszystko, idę odpocząć, najchętniej w ogródku w Maisons Laffitte, zaraz koło konia. Poczuję się Giedroyciem, Miłoszem albo Napoleonem.

 

A w następnym odcinku zapraszam do relacji gastronomicznej z Maisons Laffitte (i najbliższych okolic). Wkrótce.

Podobało się? Kliknij w serduszko i polub post 29

oraz udostępnij go

Pinterest
Maisons Laffitte
Maisons Laffitte, Ile-de-France

Moje podsumowanie
.


  • Miejsce100%
  • Wrażenia100%
  • Atrakcje100%