Kiedy w Gdańsku panowali Krzyżacy, w miejscu gdzie dzisiaj jest hotel Podewils były magazyny, czyli szafarnie wielkich szafarzy Zakonu. Stąd nabrzeże przyjęło nazwę Szafarnia, a dzisiaj to po prostu nazwa ulicy. Ulicy znanej z tego, ze mieści się tu restauracja Basi Ritz, o której niebawem w następnym wpisie, ale także hotel Podewils. Historia budynku ma wiele wspólnego z rasizmem, choć rozumianym w nieco specyficzny, gdański sposób. Inwestor dzisiejszego hotelu, pan Krzysztof Strzycki, bardzo zdolny rzemieślnik kamieniarz, w 1728 r. właśnie tu zbudował sobie domek w stylu dworkowym. Wcześniej mimo talentu i pracowitości był ignorowany przez cechową starszyznę i gdańszczan, sam pochodził z Dzierzgonia i pewnie dlatego patrycjusze gdańscy go nie polubili. Mówili o nim lichy Murzyn i pewnie by nim pozostał gdyby nie ślub z bogatą gdańską mieszczką. Pan Krzysztof musiał mieć jednak poczucie humoru i dystans, bo jego dworek dostał nazwę Pod Murzynkiem. I tak zostało do dzisiaj.
Budynek trwał sobie przez wieki, przeżył wszystkie wojny, a po tej ostatniej został tu ulokowany Fundusz Wczasów Pracowniczych, czyli sławne FWP. Szczęśliwie FWP też budynku nie pokonało i dzisiaj jest bardzo eleganckim, butikowym hotelem. I w tym hotelu spędziliśmy jedną noc. Wchodząc przez piękne rokokowe drzwi, znajdujemy się w lobby, a tam puchate dywany, piękne żyrandole, ale także ściany ozdobione zdjęciami znakomitych bywalców. Bywali tu Tadeusz Mazowiecki, Władysław Bartoszewski, Jerzy Buzek, Laura del Conte, Jerzy Połomski i wielu innych sławnych lub bardzo sławnych.
I ci wielcy, podobnie jak zupełnie mali spali sobie w Podowilsie. Jest tu naprawdę miło, może nawet cukierkowato. Na pewno wygodnie i bardzo różnie od dzisiejszych nowoczesnych, sieciowych hoteli wyposażonych w baseny i szybkobieżne windy. Tutaj windy nie ma, ale to może być zaletą-można poćwiczyć mięśnie dźwigając walizki na 2 piętro. Zdecydowanie to miejsce inne, stylowe i eleganckie. Jest też tu bardzo gdańsko, nastrojowo, wprost idealnie na romantyczną wyprawę we dwoje. Jeśli więc nie możecie jechać do Paryża, przyjedźcie do Gdańska i zamieszkajcie w Podewilsie.
Z hotelem wiąże się jeszcze jedna historia, opowiedział mi ją pan Alfred, syn byłego recepcjonisty Podewilsa. Otóż pamięta on, jak zimą 1945 r. do hotelu przyjechał Stirlitz ze swoją radiotelegrafistką Katie. Kiedy zeszli na śniadanie do hotelowej restauracji pan Alfred był świadkiem takiej oto sceny: Stirlitz powiedział: -Katie, za wysoko pomalowałaś sobie brwi! Katie wyglądała na zdziwioną.
Jak już będziecie w Podewilsie to koniecznie idźcie do Basi Ritz, nie tylko dlatego, że to w odległości 20 metrów od hotelu. Idźcie też na spacer nad Motławę, ale pamiętajcie, pan Wałęsa nie zawsze miał rację i dlatego uważajcie na kogo głosujecie. 🙂
.