Paralaksa tła

Gruby Josek. U Grubego Joska na ulicy Gnojnej, zebrał się ferajny kwiat.

29 marca 2019
Pierwsze mgnienie wiosny. Zapachniało, zajaśniało, wiosna, ach to ty.
21 marca 2019
Restauracja Warszawska. Przed wojną Prudenszjal z telewizją.
5 kwietnia 2019

Skoro tak, to poszliśmy z ferajną na Elektoralną 24. Na Gnojną się nie dało, bo ulica nie istnieje od 1909 roku, kiedy została, na skutek petycji mieszkańców, przemianowana na Rynkową.  Zresztą Rynkowej też już nie ma. Zniknęła po zniszczeniach ostatniej wojny. Biegła mniej więcej od ulicy Grzybowskiej, do dzisiejszej zachodniej części Parku Mirowskiego i Placu Żelaznej Bramy.Jednak w świadomości i zwyczajach międzywojennej Warszawy, nazwa Gnojna funkcjonowała nieprzerwanie, aż do jej tragicznego końca. Ulicę zamieszkiwali ortodoksyjni Żydzi, w dzień i w nocy był tu tłum, w którym można było spotkać tragarzy, alfonsów, prostytutki, złodziei, ale też eleganckie damy w drogich futrach i ich szacownych mężów.  Na parterach domów zawsze pełne życia sklepy, a przy numerze 7 znana na całe miasto knajpa „U Grubego Joska”. Gruby Josek był rzeczywiście gruby. Naprawdę nazywał się Józef Ładowski i był chasydem, który przestrzegał szabatu, a w święta chodził zawsze wyjątkowo elegancko ubrany. Potrafił też wypić, a jego popisowym numerem było spożycie litrowej butelki spirytusu za jednym przytknięciem ust do szyjki. Nie robił tego za darmo, wygrane zakłady przeznaczał na ochronkę dla żydowskich sierot. Gośćmi speluny byli tragarze, woźnice i złodzieje, ale także, szczególnie w późnych godzinach nocnych, elita ówczesnej Warszawy z Bolesławem Wieniawą-Długoszowskim i Walerym Sławkiem na czele. Josek dzięki temu miał dobre znajomości i mógł, jak wierzono, załatwić prawie wszystko. To właśnie miejsce zainspirowało w 1934 roku kompozytorkę Fanny Gordon do napisania walca, któremu słowa ułożyli Julian Krzewiński i Leopold Brzeziński. Tak właśnie powstał śpiewany przez wielu (Muniek Staszczyk, Zbigniew Zamachowski, Stanisław Grzesiuk, Bohdan Łazuka, Stasiek Wielanek, Maciej Maleńczuk, Jarema Stępowski i wielu innych…) Bal u starego Joska. Posłuchajcie pierwszego wykonania tutaj: Bal u Starego Joska  Josek nie był tak bardzo stary, umarł w 1932 roku w wieku 32 lat.

Najsłynniejszą potrawą u Joska były flaki z cegłą, czyli pikantne flaki obficie posypane papryką – ponoć cudowne lekarstwo na umęczone po całonocnej imprezie ciało i duszę. Oprócz tego warszawska klasyka, śledzik i gęsia nóżka na złoto.

I z taką historią zmierzyli się właściciele powstałej w styczniu tego roku restauracji Gruby Josek. A co i jak tam jadłem, wpis ten wszystko Wam opowie.

Wystrój nowoczesny, designerski,  w budynku z lat pięćdziesiątych. Projekt ma nawiązywać do stylu międzywojennej Warszawy i choć głównym parametrem przypominającym międzywojnie jest projekt identyfikacji graficznej, liternictwo i neony, to jest ciekawie, estetycznie i na swój sposób klimatycznie. Organizacja lokalu w postaci barowego parteru i przestrzeni na ewentualne tańce oraz piętra, gdzie znajduje się kilka sal jadalnych, robi wrażenie intymności wewnątrz, a patrząc z szerszej perspektywy daje wrażenie przyjemnej lekkości. Otwarta kuchnia pozwala obserwować jak uwijają się kucharza, co w przypadku nudnego towarzystwa może okazać się zbawienną rozrywką.

Generalnie jest bardzo miło. Tylko kelnerzy muszą ćwiczyć biegi schodowe i może to jest jedną z przyczyn, że nie zawsze są na miejscu i na czas. Wygląda na to, że bardzo się starają, są naprawdę mili, ale czegoś im brakuje. Tym czymś jest pewnie profesjonalne szkolenie.

Karta fajna bo krótka, ale też trochę tajemnicza. I tak na przykład pozycja dania głównego „Świnia”, albo „Krowa” wymaga wyjaśnień kelnera. Na szczęście w naszym przypadku, miła pani kelnerka potrafiła ładnie opowiedzieć o co chodzi.

Wzięliśmy przystawki w postaci nóżek, cynaderek, rosołu i tatara. Nóżki z niewielkimi dodatkami warzywnymi, octem i chrzanem były wyśmienite. Zjadaczka powiedziała tylko, że mało. Cynaderki i rosół również przeszły pozytywną weryfikację, a tatar z dodatkiem chrupka krewetkowego, był doskonały. Posiekany na idealnej wielkości kubiki, dawał delikatny opór zębom, a następnie rozpływał się w rozdziawianej z zachwytu gębie.

Przyszły dania główne, czyli świnia, jesiotr i perliczka. Wszystkie były równe i po  doskonale przeprowadzonej obróbce cieplnej. Jednak największe wrażenie zrobiła świnia. Dwa kawałki doskonałej jakości boczku poddane metodzie sous vide, uzupełnione o dwa kawałki polędwicy wieprzowej dawały radość, nawet umiarkowanym entuzjastom wieprzowiny. Wada dania polegała na zbyt dużej ilości plamiasto rozmieszczonych sosów, które co gorsza, nie miały wyrazistości i mocy, tak potrzebnej świni do towarzystwa. Moja nieśmiała sugestia byłaby taka, żeby przeprojektować dodatki do dań głównych poprzez ograniczenie ich liczby i wzmocnienie smaku. Dotyczy to głownie świni, ale w mniejszym stopniu także innych dań.

Na końcu desery. Były do wyboru dwa, szarlotka i pączek. Pączek, a raczej dwa, podane z sosem śliwkowym były poprawne. Natomiast szarlotka pochodziła z innej planety. Była transformacją naszego wyobrażenia o tym cieście, w twór niezwykle delikatny, zrównoważony i bardzo smaczny. Mus jabłkowy zamknięty i zapieczony w greckim cieście filo, otoczony delikatnym sosem i lodowym brzuszkiem na kruszonce. Pyszne!

Jak na początek działania, Gruby Josek się broni i budzi nadzieje, że po okresie niemowlęctwa, wyrośnie na prawdziwego mężczyznę. Dzisiaj jest dobre jedzenie za naprawdę niewygórowaną cenę, jest miły wystrój i atmosfera. Obsługa, nawet jeśli nie idealna, to bardzo się stara. Na pewno trzeba poprawić wentylację, bo latem będzie tragedia. Warto też rozważyć inne rozmieszczenie głośników, tak żeby w niektórych miejscach, muzyka nie zabijała rozmowy i nie zmęczyła gości, w końcu przychodzą tu odpocząć.  Wolałbym uniknąć tego, co przydarzyło się Stirlitzowi, który zmęczony wrócił do domu po ciężkim dniu, usiadł na krześle i położył głowę na stole. Była to głowa Müllera.

 

 

 

Podobało się? Kliknij w serduszko i polub post 49

oraz udostępnij go

Pinterest
Gruby Josek
ul. Elektoralna 24, Warszawa 00-879

Moje podsumowanie
.


  • Obsługa70%
  • Wystrój90%
  • Menu80%