O restauracji Basi Ritz pisałem już trzykrotnie, (Nazwisko szefowej nie może być przypadkiem… Basia Ritz. As good as it gets. Po prostu Ritz. Basia Ritz. Sonet XVIII czyli do czego potrzebny nam Szekspir. Basia Ritz.) a byłem tam kilka razy więcej. Teraz wróciłem, bo największym problemem naszych, nawet najlepszych restauracji, jest utrzymanie wysokiej i powtarzalnej jakości w średnim i dłuższym odcinku czasu. I co? I nadal jest doskonale. Zanurzmy się więc w świat gastrohedonizmu, smakowego pobudzenia i językowej ekstazy.
Sam początek doskonały bo spumante wyciśnięte przez dobrych i mądrych winorobów z Vidor niedaleko Treviso, a więc Veneto. To spumante jest wyjątkowe bo robione z winogron odmiany pinot rose i jest rzeczywiście cudownie różowe.
Się napiwszy, można jeść. Najpierw torciki z płatków pieczonych buraków z kremem z koziego sera, musztardy z fig. Wszystko to w redukcji z wyżej wspomnianego pinot rose. Do tego tajemnicze płatki soli borowikowej. Wygląda to tak;
A smakuje tak: 🙂 Doskonała koincydencja smaków, konsystencji, barw i zapachu. Następnie to bardzo sezonowy, ale już od zeszłego roku serwowany krem z kalarepy z prażonymi płatkami migdałów i rukwią wodną. Creme de la creme – najdoskonalszy krem jaki zdażyło mi się jeść. Emulsyjnie aksamitny, delikatnie niosący smak kalarepy, która mimo tego, że jest prostym warzywem, tutaj nabiera cech niezwykle eleganckiej damy, nie tylko pięknej, ale też mądrej i subtelnej. Chce się zjeść i wylizać talerz do dna. 🙂
Muszla Św. Jakuba. (Eleganckie pańcie kupując je w sklepie mówią o nich sężaki, a to przecież zwykłe przegrzebki 🙂 Tutaj podane z musem i carpaccio z kalafiora, solirodem (to taki morski szparag), pomidorkiem i z sosem maślano-limonkowym.
Nie będę pisał, że smaczne, doskonałe, że pięknie skomponowane i idealnie usmażone. Powiem i pokażę moje skojarzenie:
Ona się urodziła właśnie na muszli Św. Jakuba. Tako rzecze, a raczej maluje Botticelli.
Idąc dalej trafiamy na filet okonia morskiego w płatku ziemniaka na tłuczonym zielonym groszku. Do tego zielone szparagi, bób, groszek cukrowy i doskonały sos szafranowy, który perfekcyjnie idzie z okoniem. Wydaje się, że naturalnym środowiskiem pana okonia jest nie morze, a właśnie sos szafranowy.
A teraz niezwykle pozytywne zaskoczenie spoza karty. Uprzedzając wypadki powiem, że wszystkie dania były tu na równym bardzo wysokim poziomie. Jednak przepiórka podana na risotto z ziaren słonecznika, z cudownie przypieczoną cykorią na doskonałym winnym sosie, ponad te wysokie poziomy wylatuje, a swoim smakiem, miękkością, której nie zaprzecza cudowna kruchość i nawilgoceniem, ludzkiego smaku całe ogromy przenika z końca do końca!
Ufff, strasznie te wspomnienia mnie wyczerpały, bo pisząc przeżywałem tamte dreszcze emocji jeszcze raz.
Na szczęście są desery i one jak wiadomo wieńczą dzieło. A wieńczą doskonale.
Krem palony z cykorii i ziaren kakaowca z lodami z kaszy gryczanej i prażonymi ziarnami konopi. Krem to rodzaj creme brulee, z klasycznie podprażoną skorupką, ale zamiast cukru są tu ziarna kakaowca. Lody z kaszy gryczanej rzeczywiście mają gryczaną nutę, która świetnie kumpluje się z prażonymi ziarnami konopi.
Drugi wet, to mus jogurtowy z rabarbarem w rubinowej czekoladzie z sorbetem z rabarbaru i świeżymi truskawkami. Nie tylko wygląda pięknie, ale i pięknie smakuje. Wytrawną słodycz redukuje lekka kwaśność rabarbarowego sorbetu i truskawek. Absolutną ciekawostką jest to co jest powłoką tej największej kulki ze zdjęcia poniżej. W jej środku kryje się właśnie jogurtowy mus, ale powłoka jest utoczona z rubinowej czekolady. Niezwykle rzadkie i smaczne zjawisko.
Podsumowując część jedzeniową z absolutną pewnością twierdzę, ze to najlepsza restauracja w Gdańsku i okolicach. Byłem w kilku innych hołubionych przez miejscowych krytyków kulinarnych, którzy z tajemniczych powodów nie wspominają o restauracji Ritz. Niektóre są naprawdę dobre patrz; Winne Grono. Aniołki w Gdańsku. Ale Ritz to inna, najwyższa liga. W każdej kategorii, od kompozycji smaków, wykonania, sposobu podania, jakości składników, aż po obsługę. No właśnie, a co u Państwa kelnerów? Są bardzo profesjonalni, szybcy i nie wściekli. Raczej mili. Test brudnego talerza wypadł też bardzo dobrze. Muszę jednak zwrócić uwagę na epizodzik, który nieco ten doskonały wizerunek zepsuł. Był to dysonans między wykwintnym i higienicznym sposobem obsługi, podawania dań, dodatków, nalewania wina i podawania sztućców, do których to czynności kelnerzy używają nieskazitelnie białych rękawiczek a dobrze widoczną białą plamą z serka do smarowania pieczywa na naszym stoliku. Plama powstała oczywiście z naszej winy, kiedy rzuciliśmy się na czekadełko, trochę smarowidła skapnęło na stół. Natomiast ani bardzo miła pani kelnerka, ani jej miły kolega, wymieniając nam w białych rękawiczkach sztućce przed kolejnymi daniami, nie wpadli na pomysł, żeby plamę usunąć. To jednak szczegół, bo Pani Basia jest najlepsza. Miałbym jeszcze jedną nieśmiałą sugestię. Otóż restauracja, nawet najlepsza musi walczyć o miejsce na rynku, zainteresowanie publiki i dobre recenzje na tripadvisorze. Wydaje się, że bardzo pomocne będzie jeśli Pani Basia Ritz, co jakiś czas pokaże swoje piękne oblicze na sali, porozmawia z klientami, opowie im o swoich daniach i pomysłach, a jej osobowość i uroda na pewno sprawią, że publiczność będzie szalała z zachwytu 🙂
.