Widzę starania i doceniam. Mało to kibicuję i trzymam kciuki.
Patrzę jednak okiem klienta i przedsiębiorcy i widzę zagrożenia.
Z jednej strony niezwykle miłe i luksusowe okoliczności przyrody, w domowym ogrodzie elegancki podest i namiot, moderne krzesła i stoliki. Z drugiej bardzo krótka karta, dziwne i niewygodne naczynia i podejrzanie szybki czas realizacji zamówienia. I tak gazpacho w smaku nijakie jest podane w niewielkim wolumenie w dziwnym naczyniu, które ze względu na zakakątki dna nie pozwala zjeść wszystkiego do końca,
Pierś perliczki dostarczona podejrzanie szybko kazała się zastanowić czy nie było słychać dochodzącego z kuchni charakterystycznego dźwięki wydawanego przez kuchenkę mikrofalową kiedy czas podgrzewu dobiegł końca.
Skazane na niepowodzenie jest pozycjonowanie na haute cuisine restauracji w Izabelinie za pomocą wysokich cen i małych porcji bez dodatków.
Nikt dla ekstazy typu El Cellar de Roca tu nie przyjdzie, a goście
realni pewnie chcieliby się po prostu najeść dobrymi potrawami, zrobionymi z dobrych i świeżych produktów.
Tak sobie myślę, że gdyby przyszło mi do głowy zrobić kameralną restaurację to sam bym rozmawiał z klientami tak, żeby pokazać im gościnność i dostać feed back. Moja historia była taka, że kiedy podjechałem rowerem pod restaurację, właściciele będąc przez przypadek na ulicy serdecznie zaprosili mnie do środka, ale w czasie i po posiłku już się nie pojawili, żeby zapytać o wrażenia. Szkoda bo doświadczenia trzeba zbierać przy każdej okazji.
I jeszcze jedna rzecz, nie można pod żadnym pozorem podawać dania na zielonym talerzu. Właścicielom polecam książkę ?Gastrofizyka?.
Życzę refleksji i sukcesu.
.