Facet, który sprzedał 350 mln płyt, dostał Oskara, przez długie tygodnie okupował brytyjskie i amerykańskie listy przebojów, otrzymał tytuł szlachecki, przyjechał do Krakowa na jedyny polski koncert swojej pożegnalnej, trzyletniej trasy koncertowej. Nie kazał na siebie czekać kilkunastotysięcznej publiczności, był po prostu punktualny. Przywitał się, podziękował za przyjście i za kupienie biletów.
Potem usiadł do fortepianu, grał i śpiewał przez dwie i pół godziny, bez przerwy. Z klawiszy leciały ogniste wióry, ze strun gitar i perkusji zespołu kosmiczne iskry, a zachwycona publika słuchała jak w gardle mu rodzi się śpiew. Elton sam bawił się doskonale, ewidentnie kocha swój zawód – jest po prostu zaangażowanym profesjonalistą i przy tym prawdziwą Gwiazdą. Uczcie się nasze krajowe lwiątka show-biznesu!
I chociaż nie było tego wieczoru przeboju z Króla Lwa, to gdyby ktoś mnie zapytał „Can You Feel the Love Tonight” odpowiedziałbym zdecydowanie twierdząco. Tak pewnie zrobiłaby też cała publiczność Tauron Areny. I tylko skulony gdzieś w kącie Stirlitz zastanawiał się, co Elton miał na myśli mówiąc, że po przejściu na emeryturę jego priorytetem będą dzieci, mąż i rodzina.
.